Związek Żołnierzy Wojska Polskiego
Zarząd Główny

Adres Zarządu Głównego:
ul. Miklaszewskiego 5, 02-776 Warszawa

e-mail: zzwp@op.pl

Organizacja pożytku publicznego   KRS 0000141267

Rachunek Bankowy Zarządu Głównego: 45 1240 6104 1111 0000 4784 5055

ZDANIEM WETERANA

JEŃCY WOJENNI W PRUSKICH LASACH

Zbliża się już 79. rocznica zakończenia II wojny światowej. Odbędą się okolicznościowe mitingi, tu i ówdzie defilady, w mediach zostaną odklepane frazesy o wielkim zwycięstwie aliantów nad niemieckim faszyzmem. Ale akcenty na Zachodzie i Wschodzie będą różne. Bo jeden z tych aliantów, Rosja, niczego się nie nauczył i wokół szuka „faszystów” - tylko nie u siebie. W agresji na bliskiego sąsiada kopiuje nie tylko hitlerowskie Niemcy - morduje głównie ukraińskich cywilów: dzieci, kobiety i starców - głosząc wyższość rosyjskiego „kulturkampf”. Warto więc przypomnieć, jakim bestialstwem była tamta wojna - dla żołnierzy i ludności napadniętych krajów, także Rosjan i Ukraińców.
    Wybrałem losy jeńców wojennych zatrudnianych w lasach Prus Wschodnich. A sprowokowali mnie do tego warmińscy leśnicy. Otóż na terenie podolsztyńskiego Nadleśnictwa Kudypy, w tamtejszym Arboretum, 16 listopada 2018 roku otworzono zakątek historyczny imienia Witolda Szumarskiego*, autora wielu prac nt. historii leśnictwa na Warmii i Mazurach. Wśród zainstalowanych tam tablic jedną (!) poświęcono jeńcom wojennym, którzy w czasie II wojny światowej byli zakwaterowani w leśnych podobozach  na terenie rejencji olsztyńskiej i tracili zdrowie i życie przy wyrębie lasów.
    I pretekst osobisty, otóż pochodzę z licznej rodziny, w której było czterech leśników, w tym mój Ojciec, jego starszy brat i ich dwaj szwagrowie. Oprócz starszego szwagra, młodszy szwagier i trzej bracia Pantakowie (najmłodszy brat nie był leśnikiem) byli jeńcami i robotnikami przymusowymi.
   Mnie szczególnie zainteresowało zatrudnienie jeńców w gospodarce leśnej i przemyśle drzewnym na obecnych terenach warmińsko-mazurskich. Nie przypuszczałem, na co się porywam. Literatura na temat robotników przymusowych jest dość obszerna. Jednak we wspomnieniach samych robotników, na które natrafiłem, pisano głównie o pracy w gospodarstwach rolnych i przemyśle gdzieś w głębi Niemiec. O ich niedoli w Prusach Wschodnich pisali na łamach „Komunikatów Mazursko-Warmińskich” zwłaszcza naukowcy związani z Instytutem Północnym (d. Ośrodek Badań Naukowych – przyp. JP) im. Wojciecha Kętrzyńskiego w Olsztynie, m.in. Zygmunt Lietz, Jan Jasiński, Bohdan Koziełło-Poklewski. Ale o pracy jeńców w lasach w ich tekstach było mało. Jedynym, który ten temat poruszał szerzej jest związany z Instytutem Północnym Cezary Tryk oraz leśnik Witold Szumarski.

Przymus pracy w III Rzeszy
    W myśl wielu konwencji międzynarodowych (głównie genewskich i haskich, które III Rzesza ratyfikowała!), żołnierzom wziętym do niewoli należało zapewnić przyzwoity byt i korespondencję z rodziną za pośrednictwem Czerwonego Krzyża. Dopuszczalne jest zatrudnianie szeregowych i podoficerów, ale oferowane im warunki pracy nie powinny się różnić od tych, jakie mają obywatele państwa zatrzymującego. Oficerów można zatrudniać tylko za ich zgodą (art. 27-34 Konwencji Genewskiej z 1929 roku). Ale III Rzesza nie przestrzegała tych reguł.
    Los jeńców w Prusach Wschodnich był nie do pozazdroszczenia. Za organizację pracy odpowiadał Krajowy Urząd Pracy (Landesarbeitamt), którym kierował Hans Schreiber, pełnomocnik rządu III Rzeszy ds. pracy.
    Obowiązek świadczenia pracy w różnych przedsiębiorstwach III Rzeszy dotyczył osób w wieku 16-60 lat, obywateli krajów okupowanych lub włączonych do Rzeszy. Wkrótce objęto nim jeńców wojennych.

Obozy jenieckie w Prusach Wschodnich
    Prusy Wschodnie wraz z terenami odłączonymi w 1939 roku od Polski na mocy układu niemiecko-radzieckiego (Rejencja Ciechanowska – Regierungsbezirk Zichenau i Suwalszczyzna – Süd Ostpreussen)  stanowiły wojskowy Okręg I Koenigsberg. Na stosunkowo niewielkim terytorium powstało aż 12 obozów jenieckich, kilkanaście ich filii oraz jenieckie obozy karne, podległe Wehrmachtowi. Ich szefem był gen. mjr Oskar von Hindenburg, syn byłego prezydenta Rzeszy. Warto je przypomnieć.
   1) Stalagi – obozy dla  szeregowców i podoficerów (Stammlager für kriegsgefangene Mannschaften und Unteroffiziere):
    *  St. IA – Stablack. Obejmował teren leśnictwa Stabławki i osady Kamińsk /Stablack-Süd/, obecnie w gminie Górowo  Iławeckie w Polsce oraz Dubrawki i Dołgorukowa/Gürken/ w Obwodzie Kaliningradzkim FR;
     * St. ІВ –  Hohenstein (Królikowo k. Olsztynka);
     * St. 331 (IC) – Dlottowen (obecnie Dłutowo k. Jeży, pow. piski), podobóz  oflagu 1F Suwałki. Niektórzy lokują ten stalag w pobliskiej Turośli (Turoschelen), podając mylnie niemiecką nazwę Fishborn polskiej Turośli, pow. Kolno, obecnie w woj. podlaskim. Dłutowo już nie istnieje;
    * St. IF – Sudauen (Suwałki);
    * St. 373 (IE, IF/Z – do czerwca 1944 r., IB/PR.) – Prostken (d. przygraniczne miejscowości: Prostki w Prusach i Bogusze w Polsce, obecnie w woj. warmińsko-mazurskim).
    2) Oflagi – obozy dla oficerów (Offizierslager für kriegsgefangene Offiziere):
    • Ofl. 63 – Prökuls – Prekule, obecnie miasto w okręgu kłajpedzkim na Litwie;  
    • Ofl. 53 – Heydekrug – Szyłokarczma nad Zalewem Kurońskim, obecnie na Litwie;
    • Ofl. 52 – Ebenrode/Schutzenport . Stołupiany, obecnie Niestierow w Obw. Kaliningradzkim FR;
    • Ofl. 56 – Prostken;
    • Ofl. 57 – Ostrołęka;
    • Ofl. 60 –  Schirwindt, obecnie Kutuzowo we wsch. części Obwodu Kaliningradzkiego FR;
    • Ofl. 68, później 1F Suwałki;
   Pierwszy jeniecki obóz (Kriegsgefangenen Durchgangslager Soldau)  utworzono już we wrześniu 1939 roku w Działdowie (Soldau) w byłych koszarach 32 Pułku Piechoty (w nim służył niespełna 22-letni wówczas Marian, mój Ojciec, a do niewoli dostał się jako obrońca Modlina. Los z niego zakpił, bo wrócił do tych samych koszar jako jeniec). Do końca swego istnienia 2 grudnia 1939 r. był to jeniecki obóz rozdzielczy (potem były tu obozy karne i koncentracyjny dla wszystkich przeciwników III Rzeszy). Pierwszymi osadzonymi byli obrońcy twierdzy Modlin, których segregowano wg szarż i zwalniano lub wysyłano do oflagów i stalagów. Ponadto w wielu pruskich miejscowościach były jenieckie podobozy, obozy zborne/rozdzielcze (Kriegsgefangenen Sammelstelle), przejściowe (dulagi), zbiorowego zakwaterowania (Gemeineschaftslager), przyzakładowe (Betribslager) i karne (Straflager). Po Polakach do tych obozów trafiali kolejno: Francuzi (w 1940 i 1943 r.), Belgowie (1940), Norwegowie (1940), Rosjanie, Ukraińcy i inne nacje ZSRR (1941), Jugosławianie (1941) i Włosi (1943).
W myśl rasistowskich założeń III Rzeszy jeńców dyskryminowano ze względu na narodowość, rasę lub pochodzenie. Służyło temu oznakowanie różnymi naszywkami, głównie pierwszą literę nacji: np. Polacy - P, a Żydzi - gwiazdą Dawida. Obywateli ZSRR wyróżniano skrótem „Ost” (Ostarbeiter), ponadto jeńców znaczono trójkątami na lewym boku i prawej nogawce (kolor zależał od nacji).
Najłagodniej traktowano żołnierzy państw zachodnich, zwłaszcza Francuzów za czasów kolaboracyjnego rządu Vichy. Dokuczliwym represjom podlegali Polacy i Żydzi, od czerwca 1941 roku także obywatele ZSRR, a od 1943 roku - Włosi. Najniżej w jenieckiej hierarchii znajdowali się czerwonoarmiści. Np. oflagi z I okręgu od czerwca 1941 roku funkcjonowały także jako stalagi, w których gestapo mordowało radzieckich jeńców, szukając wśród nich oficerów, zwłaszcza politycznych.
Były też intrygujące wyjątki. Cezary Tryk podaje m.in. wspomnienia Janusza Bieniawskiego, zatrudnionego przymusowo w leśnictwie Zalesie (Pfalsdorf) koło Morąga (powiat morąski należał do rejencji królewieckiej - przyp. JP). Zastał on: „dziesięciu polskich żołnierzy z kampanii wrześniowej. Część z nich uchodziła za Białorusinów, część za Ukraińców. (…)  Pochodzili z rożnych stron: z Wileńszczyzny, Polesia, Wołynia i okolic Grodna. Z tytułu przynależności narodowej otrzymywali lepsze kartki żywnościowe aniżeli Polacy.”

Jeńcy jako robotnicy przymusowi
    Z powodu braku rąk do pracy, wskutek poboru Niemców do wojska, niemal od początku wojny zatrudniano robotników przymusowych, a wkrótce także jeńców wojennych o statusie robotników przymusowych. Ich formalny status określiło zarządzenie ministra pracy Rzeszy z 30 maja 1940 roku (Verpflichtungsschein). Rozkaz o ich „zwolnieniu do cywila” niezależnie od stopnia wojskowego wydał gen. H. Reinecke już 22 maja 1940 roku.
Jeńcom tym „proponowano” dobrowolną zmianę statusu na przymusowych robotników cywilnych pod warunkiem pozostania w Rzeszy i pracy na jej rzecz. Komenda obozu  wystawiała zaświadczenie o zwolnieniu z niewoli (Bescheinigung uber die Entlassung aus der Kriegsgefangenenschaft oraz nakaz zgłoszenia się w ciągu 24 godzin w najbliższym urzędzie pracy i zameldowania się na policji. Ta dobrowolność była iluzoryczna. Niemcy zmuszali jeńców do katorżniczej pracy poza obozem w czasie znacznie dłuższym niż osiem godzin (zazwyczaj 10-12). Byli pozbawieni większości praw pracowniczych, nie wspominając o podstawowych prawach człowieka.
Oddziały robocze (Arbeitskommando) złożone z b. jeńców, choć przeszły pod władzę administracji cywilnej, nadal podlegały władzom obozów jenieckich. Ponadto pilnowali ich nie tylko pracodawcy, lecz NSDAP, SD, Sipo, Gestapo, służby pracy (Arbeitsamty) i gorliwi mieszkańcy.
Z Polakami zatrudnionymi przymusowo od lipca 1940 roku nie podpisywano umów o pracę. Mimo to jeńcy wybierali „wolność”, bo głodowe warunki i pobyt pod gołym niebem, np. w Stabławkach, powodowały chęć wyrwania się z obozowego koszmaru (jesienią 1939 roku trafiło tam najwięcej jeńców polskich). Wszelkie kontakty z miejscową ludnością karano bardzo surowo, ze śmiercią włącznie.

Jeńcy jako drwale
    Powierzchnia lasów w całych Prusach Wschodnich wynosiła ok. 705 tys. ha - 19,3 proc.  ogólnej powierzchni (w tym ok. 57 proc. stanowiły lasy państwowe). Najbardziej zalesiona była rejencja olsztyńska - 25,5 proc. Bezpośredni nadzór nad nadleśnictwami pełniły Krajowe Urzędy Leśne (Landesforstamt - dalej KUL). Siedziba Pruskiego KUL znajdowała się w Królewcu. W Olsztynie istniało biuro tego urzędu (Ausendienstelle Regierungsforstamt Allenstein), któremu podlegały nadleśnictwa rejencji olsztyńskiej. Istniał też Pruski Związek Leśny (Preusischer Forstverein) i dla jego obszaru oraz Korytarza Wisły, czyli Powiśla (Weichselkorridorgebietes), utworzono oddzielną grupę, której kierownikiem został nadleśniczy krajowy A. Conrad, kierujący pracami Biura KUL w Olsztynie. W latach 1937-1942 podlegało mu 36 do 40 nadleśnictw.
Obozom jenieckim i arbeitsamtom w Prusach Wschodnich podlegało co najmniej 30 leśnych podobozów i 35 drużyn roboczych. Największa koncentracja jenieckich drużyn roboczych była w leśnictwach rejencji olsztyńskiej.
Leśne drużyny robocze kwaterowano w podobozach często w miejscach znacznie oddalonych od macierzystego obozu. Radzieccy jeńcy kwaterowali m.in. w Gizewie (Giesenau), a w Spychowie (Puppen) pow. szczycieński - francuscy i radzieccy. W Snopkach (Wartendorf) i pobliskich Lisich Jamach (Abbau Dorren) w pow. piskim we wrześniu 1939 roku działał przejściowy obóz jeniecki, a potem karny obóz pracy dla przymusowych robotników (w tym b. jeńców), których zatrudniano przy karczowaniu lasu. W Hejdyku (Heidig) k. Pisza był leśny podobóz stalagu IF w Suwałkach dla jeńców radzieckich. W Reszlu (Rössel) 90 jeńców francuskich ze stalagu IA Stablack pracowało w 1941 roku przy wyrębie drzew wymarzłych zimą.
Początkowo wielkość oddziałów roboczych była duża, lecz wiosną 1942 roku Naczelne Dowództwo Wehrmachtu (Oberkommando der Wehrmacht - OKW) zezwoliło na ich zmniejszenie do ok. 20 osób - a do prac leśnych nawet pięciu. Jeńcy pracowali oczywiście pod strażą, a za najmniejsze przewinienia surowo karano.
W Parczu (Gross Partsch), pow. kętrzyński (okolice Kętrzyna, Rastemborku, należały do rejencji gąbińskiej), od 1942 roku mieścił się „obóz leśny” dla ok. tysiąca Norwegów, m.in. wykwalifikowanych drwali. Ponieważ byli wyjątkowo hardzi i często grupowo uciekali, obniżono im racje żywnościowe, np. porcje chleba do 10 dkg dziennie.

Jeńcy w tartakach
   Jedną z cięższych była praca w tartakach. Skierowani do prac leśnych jeńcy z obozu IB Hohenstein - około 60 Polaków i 100 Rosjan - kwaterowali m.in. w Giżycku (Loetzen – baraki stały w miejscu obecnego stadionu). Po 1942 roku Polaków przeniesiono do baraków (były przy obecnej ulicy Wodociągowej) i skierowano do tartaku. Feliks Szczerbo, jeden z jeńców podobozu IA Stablack w Szczytnie (Gemeineschaftslager Ortelsburg) wspominał o jeńcach polskich pracujących w tartakach. Podobnie było w Iławie (Deutsch Eylau) i Suszu (Rosenberg in Westpreußen w rejencji kwidzyńskiej Prus Zachodnich).
Obóz „leśno-tartaczny” mieścił się w Nowej Wsi (Neu Bartelsdorf), pow. olsztyński, gdzie był duży tartak. Przebywali w nim jeńcy radzieccy i włoscy. W tartaku w Stawigudzie (Stabigotten), pow. olsztyński,  pracowali jeńcy radzieccy, a następnie włoscy. W tartaku w Marcinkowie (Alt Märtinsdorf) pow. olsztyński, pracowali jeńcy radzieccy i włoscy ze stalagu IB Hohenstein.
Pełnomocnik do spraw planu czteroletniego pisał w 1942 roku, że prace związane z pozyskaniem drewna, kory garbarskiej i usuwaniem wiatrołomów (ze względu na możliwość powstania gradacji komika) wymagają przydziału rosyjskiej siły roboczej i są bezwarunkowo potrzebne [na równi] z rolnictwem. Robotnicy ci nie mogli być zwalniani z pracy leśnej do rolnictwa, dopóki nadleśnictwa nie uporały się z tymi zadaniami. Jeńcy ci pracowali głównie przy wyrębie (a dawniej robiono to tylko zimą, zazwyczaj b. mroźną i śnieżną), manipulacji i zwózce drewna, czyli pracach najcięższych. Wysyłano ich m.in. ze Stalagu 331 w Turośli (Dłutowie?). Natomiast w Leśnictwie Szklarnia (Adamsverdrus) pracowali francuscy i radzieccy jeńcy ze stalagu IA Stablack.

Jeńcy w lasach rejencji olsztyńskiej
    Rejencja  olsztyńska była duża: obejmowała w przybliżeniu tereny kilku obecnych powiatów: ostródzkiego (bez Morąga), olsztyńskiego (z ówczesnym powiatem reszelskim z siedzibą w Biskupcu), nidzickiego i działdowskiego (wtedy w pow. niborskim), piskiego, szczycieńskiego, mrągowskiego, ełckiego i giżyckiego. Leśnictwa (Föresterai) olsztyńskie zatrudniające jeńców wchodziły w skład państwowych nadleśnictw Ramuk, Purden, Nerwigh, Lansk, Taberbrück i Kudippen.
Koordynatorem prac jeńców w całej rejencji było Nadleśnictwo Kudypy (Oberförsterei Kudippen), któremu podlegały leśnictwa: Kudypki (F. Kudippen), Stary Dwór (F. Althof), Wrzesina (F. Alt Schöneberg – teraz Stara Góra), Szelągowo (F. Schillings – obecnie Szeląg) i Gamerki (F. Klein Gemmern, od 1939 r. Niggles Horst – od nazwiska b. leśniczego, obecnie Bobry). W czasie wojny włączono do niego leśnictwa Żelazowice (F. Klein Eisings – obecnie leśnictwo Skwary i Szkółka Leśna Żelazowice), Gronity (F. Gronitten), Pelnik (F. Pulfnick – obecnie N-ctwo Stare Jabłonki) i Tątławki (F.Tomlack – obecnie leśnictwo Tomlak w N-ctwie Dobrocin).
W Kudypach urządzono podobóz zbiorowego zakwaterowania (Gemeineschaftslager Kudippen), w którym przebywali jeńcy z obozu IB Hohenstein. Nadleśniczym był wtedy Otto Krieger (1899-1971), który w swoim gospodarstwie rolnym zatrudniał m.in. jeńców francuskich: Reno i Gudo. Innego Francuza, Jeana, przyjął do biura. Wedle Ingeborg Kalwa  (córki Kriegera, jak podawał Witold Szumarski), byli oni dobrze traktowani, dlatego Francuzi mogli hodować króliki.
Wg C. Tryka Nadleśnictwo w Kudypach zorganizowało jenieckie komanda robocze w leśnictwach: Gronity – Polacy (20 osób); Kudypki – Francuzi (25), potem Polacy (15), „Ost” (40), potem Włosi; Pelnik – 20 Włochów; Żelazowice/Skwary – 20 Włochów; Stary Dwór  – 17 Włochów;  Szelągowo – od 1941 roku Francuzi, Rosjanie i 15 Polaków, zakwaterowani u robotnika  Morgi, jesień 1944 roku – ośmiu Polaków i siedmiu Francuzów.
Inne leśnictwa zatrudniające jeńców: Leśnictwo Barczewo (Föresterai Wartenburg in Ostpreussen – po II wojnie N-ctwo Purda Wielka, obecnie Wipsowo) – od 1940 roku pracowali tu Polacy, Francuzi, Rosjanie, od 1944 – Włosi; Leśnictwo Naterki (F. Nattern) – podobóz  jeńców radzieckich; Leśnictwo Olsztyn (F. Allenstein) – zimą 1943 roku było tam 10 Polaków i 90 Rosjan; Leśnictwo Pluski (F. Plauzig) – w 1943 roku zatrudniano 20 Polaków, potem tyluż Włochów; Leśnictwo Purda Wielka (F. Gross Purden) – pracowali Polacy, Francuzi, Rosjanie: w lutym 1943 roku było ich 42; Leśnictwo Ramuki (F. Neu Ramuk – obecnie N-ctwo Nowe Ramuki) –  pracowali tu Polacy, Francuzi, jeńcy radzieccy (zimą 1943 roku było ich 25); Leśnictwo Łański Piec (F. Lansk Ofen – obecnie N-ctwo Nowe Ramuki) – jeńcy polscy (18), francuscy i radzieccy; Leśnictwo Tabórz (F. Taberbrück – obecnie N-ctwo Miłomłyn) –  do listopada 1944 roku pracowało tam 37 Włochów. Potem przekazano ich do Kudyp. W 1943 roku w Kudypach zatrudniano 14 Polaków, w Łańskim Piecu  – 18 i w lasach miejskich Olsztyna – dziesięciu.
Znaczną grupę jeńców wykorzystywanych do pracy w lasach Prus Wschodnich stanowili Francuzi. Potem zastępowano ich „Ost”. W 1942 roku w Kudypach pracowało jedynie pięciu Francuzów i nadleśniczy Krieger domagał się od Urzędu Pracy w Olsztynie dodatkowych pięciu jeńców francuskich, bo zatrudnienie bolszewików w jego nadleśnictwie nie jest wskazane m.in. ze względu na zbyt rozrzucone i nieprzejrzyste miejsca pracy. Jesienią Francuzów było już tylko siedmiu. Kolejny wzrost liczby jeńców francuskich nastąpił w 1944 roku na skutek przejścia Francji na stronę aliantów. W kwietniu 1944 roku w Kudypach było 17 jeńców francuskich.

Drewno na gaz i samoloty
   Niezwykle ważne było pozyskanie drewna przeznaczonego na gaz (holzgas) do pojazdów wojskowych różnego typu. Odpowiedni drzewostan liściasty (buki i dęby) był głównie w lasach rejencji olsztyńskiej. Nadleśnictwo Kudypy w grudniu 1944 roku musiało dostarczyć 1800 m sześc. drewna. W skali roku były to znaczne wielkości (wcześniej pozyskiwano ok. 20 tys. m sześc. rocznie), więc potrzebowano coraz więcej robotników, dlatego zatrudniano jeńców. Pozyskanie drewna odbywało się głównie przy użyciu pił ręcznych i siekier. W Kudypach była tylko jedna dwuosobowa piła motorowa (łańcuchowa) – wtedy rzadka nowość. Ważyła ok. 100 kg i była zbyt cenna, by powierzyć ją jeńcom, więc obsługiwali ją przeszkoleni robotnicy niemieccy. Aby wykonać wysoki plan, nadleśniczy próbował uzyskać dwie dodatkowe piły. Do zrywki drewna (niestety bez koni) robotnicy używali drewnianych taczek i sań, które się szybko zużywały. Nadleśniczy Krieger zalecił swym leśniczym w 1944 roku, by przygotowali dla dodatkowych robotników po dziesięć takich taczek i sań. W Kudypach planowano pozyskać w 1944 roku 33,5 tys. m sześc. drewna (kilka tysięcy więcej niż przed wojną). Z tego niemieccy robotnicy (było ich 28) mieli pozyskać 52,6 proc. planu, resztę –  jeńcy (było wtedy pięciu Francuzów i siedmiu Polaków). Każdy z nich miał wyciąć w ciągu 180 dni roboczych 375 m sześc., czyli 2,1 m dziennie. Natomiast dla 90 dodatkowych robotników, o których ubiegano się w Urzędzie Pracy na okres 80 dni, nadleśniczy wielkość tę ustalał na 1,6 m sześc. Były to wysokie normy. KUL w Królewcu nakazywał też Nadleśnictwu Kudypy pozyskanie dużych ilości drewna o najwyższych jakościowo parametrach dla przemysłu lotniczego.

Warunki pracy i bytu jeńców
    Jeńców zatrudnionych w Nadleśnictwie Kudypy kwaterowano w drewnianych 20 -osobowych barakach z podwójnymi pryczami, rzadko z porządnymi siennikami. Ale był stół, sztućce, ręcznik i taboret dla każdego. Barak ogrzewano piecykiem.  Kłopoty sprawiali jeńcy rosyjscy, bo często uciekali. Zalecano ogradzać ich kwatery dwumetrowym płotem z drutu kolczastego, dokonywanie częstych rewizji w nocy i srogo karać za ucieczki. Dopuszczano strzelanie bez uprzedzenia. Dodatkową karą dla leśnych komando było zakwaterowanie w oddali od zwartych osad, a przez to ograniczenie kontaktów z tubylcami.
Większość jeńców, szczególnie Włochów, nie posiadała odpowiedniej odzieży roboczej do pracy w lesie. Nadleśniczy Krieger prosił Urząd Pracy w Olsztynie o jej dostarczenie. I wydał polecenie leśniczym, aby robotnicy przymusowi sami wykonali sobie ochraniacze na kolana z dostępnych materiałów, jak stare ubrania czy worki. Latem 1944 roku domagał się od KUL nowych ubrań dla obiecanych mu 90 robotników.
Wg norm żywieniowych KULw Koenigsbergu z początku wojny na jednego jeńca (bez wyjątków) powinno przypadać tygodniowo: 2,60 kg chleba (skład: 72 proc. żytniego śrutu, reszta wytłoki buraczane), 25 dkg mięsa (małowartościowego), zaledwie 13 dkg tłuszczu, 5,25 kg ziemniaków (często zmarzniętych), 11 dkg cukru, 15 dkg dodatków spożywczych i 14 dkg namiastki kawy. Ale dzienna stawka wyżywienia jeńca była wręcz głodowa: 1,20 RM, w tym na śniadanie - 0,20 RM, obiad - 0,60 RM, kolacja - 0,40 RM. W Kudypach wystarczyło to na brukiew, kiszoną kapustę i ziemniaki - w sumie 3 kg dziennie na osobę.
Oficjalne stawki nie dotyczyły Rosjan, bo Reichsmarschall Göring uważał, że Rosjanin jest niewymagający, dlatego (…) nie powinien być karmiony i rozpieszczany jak Niemiec. Tygodniowo jeniec rosyjski miał otrzymać 2375 g chleba, 500 g mięsa (koniny) lub tłuszczu (margaryny) i 100 g margaryny. Dużo niższe stawki nie mogły zaspokoić zapotrzebowania kalorycznego ciężko pracujących jeńców, dlatego zalecano brukiew, którą miał dostarczyć powiatowy Związek Chłopski (Kreisbauemschaft).
Także stawki zarobków były małe. Miesięczne wynosiło 13,00 RM, za godzinę - 0,06 RM, czyli dziennie (za 9 godz.) niewiele ponad pół marki. Nawet przy najwydajniejszej pracy jeńca nie wolno mu było przekraczać 80 proc. taryfy obowiązującej robotników niemieckich lub zwyczajowej taryfy w danej miejscowości.
Jeńcy radzieccy dostawali zaledwie 0,32 RM dziennie (2 marki tygodniowo). Na dodatek stosowano wiele potrąceń, a w przypadku jeńców „Ost” tzw. podatek progresywny. Resztki wynagrodzenia wypłacano w specjalnych pieniądzach obozowych (Kriegsgefangengeld).
Trzeba podkreślić, że odnotowano wiele przypadków pomagania jeńcom przez miejscową ludność, choć srogo za to karano. Kontakty z jeńcami polskimi ułatwiała znajomość ich języka wśród miejscowych. Jak pisze Janusz Małłek, w lutym 1940 roku o tym brataniu się alarmował władze Hans Tiski, szef wschodniopruskiego  Bund Deutscher Osten (Liga Niemieckiego Wschodu). Dlatego minister pracy Rzeszy nakazał wycofanie z południowych Prus 30 tys. jeńców polskich i skierowanie ich na tereny zasiedlone przez samych Niemców.

Ilu i jacy jeńcy pracowali w pruskich lasach?
    Liczbę robotników przymusowych w III Rzeszy szacuje się na 8-10 milionów.  W 1943 roku Polacy stanowili 24,2 proc. ich  ogółu, Rosjanie - 32,5 proc., Francuzi - 20,4 proc., Czesi - 4,2 proc., Belgowie - 4,1 proc., Holendrzy - 3,8 proc., Włosi - 1,7 proc. Ilu z nich było jeńcami? A ilu ich przebywało w Prusach Wschodnich? To wciąż niewyjaśniona kwestia. Szacuje się, że tylko przez dwa największe obozy jenieckie w Prusach Wschodnich - St. 1A Stablack i St. IB Hohenstein - przewinęło się ok. 900 tysięcy jeńców.
Zygmunt Lietz (1927-2021) spierał się o te liczby z Bohdanem Koziełło-Poklewskim. Wg Lietza w październiku 1939 roku w Prusach przebywało około 60 tys. jeńców polskich, a w lutym 1940 roku 84,3 proc. z nich pracowało w rolnictwie, w kulturach rolnych (?) - 3,2 proc. i w leśnictwie - 2,4 proc. (ogółem prawie 90 proc., czyli 54 tys., w tym w leśnictwie ok. 1440). Z kolei Koziełło-Poklewski twierdził, że rolnictwo, leśnictwo i rybołówstwo Prus Wschodnich w styczniu 1941 roku zatrudniało w sumie 50370 robotników obcokrajowych (80,2 proc. z ok. 65 tys. ogółem). W lipcu 1942 roku w tych działach pracowało 5309 jeńców polskich, czyli 5,1 proc. z wszystkich pracujących jeńców, szacowanych przez autora na ok. 100 tys. Ilu z nich skierowano do prac leśnych lub w przemyśle drzewnym? Wiadomo, że na zimę 1943 roku z rolnictwa do wyrębu lasów w całych Prusach Wschodnich przeniesiono dodatkowo 6,3 tys. Polaków, „robotników wschodnich” i Francuzów.
A więc dane i szacunki są nieprecyzyjne i sprzeczne. Jednak policzmy. Wg C. Tryka w ośmiu państwowych nadleśnictwach rejencji olsztyńskiej w 1943 roku pracowało 370 robotników, w tym: 180 Niemców, 126 Rosjan, 42 Polaków, 17 „Ost” i zaledwie pięciu Francuzów. Czyli na jedno nadleśnictwo przeciętnie przypadało ok. 46 pracowników, w tym 24 jeńców. Zatem w 38 państwowych nadleśnictwach pracowało ich ok. 830. W pięciu nadleśnictwach należących do innych właścicieli C. Tryk doliczył się jeszcze 130 Rosjan, co daje w sumie ok. 960 robotników rocznie tylko w rejencji olsztyńskiej - przeciętnie po 22 jeńców.
W całych Prusach Wschodnich było 190 nadleśnictw różnych właścicieli i sporo tartaków. Dodając więc kilkudziesięciu (?) robotników tartacznych można ostrożnie oszacować, że w tamtejszym leśnictwie i przemyśle drzewnym już w 1940 roku pracowało ok. 4,3 tys. jeńców. W 1941 roku już dwa razy więcej, a w 1943 roku - dodatkowo wspomnianych 6 tysięcy. Zatem przez pięć lat wojny przez lasy przewinęło się ich znacznie więcej: licząc ostrożnie ok. 30 - 40 tysięcy, bo tej katorgi nie przeżywał co drugi jeniec (zwłaszcza radziecki).
Właśnie dlatego podjąłem ten temat, wciąż dla mnie niejasny i ciążący na naszych stosunkach z Niemcami. Podobnie jest z upamiętnieniem miejsc martyrologii jeńców. Oprócz głównych obozów rzadko gdzie jest oznaczony grób lub tabliczka, że tu mieściło się leśne arbeistkommando. Totalna niepamięć? Przecież to ci jeńcy -przymusowi pracownicy ugruntowali nasze prawo do tzw. ziem odzyskanych. Ich krew i pot mocno wsiąkł także w glebę Prus Wschodnich i winniśmy im wdzięczność na wieki.

Od Autora: Artykuł ten jest pokłosiem niewygłoszonego referatu, jaki opracowałem na konferencję poświęconą losom jeńców wojennych w Prusach Wschodnich, którą przygotowywał Zarząd Wojewódzki Związku Żołnierzy Wojska Polskiego w Olsztynie w 2020 roku. Z powodu pandemii covid-19 konferencja się nie odbyła. Jego dwuodcinkowy skrót zamieściłem dopiero na łamach olsztyńskiego miesięcznika „Debata” w marcu i kwietniu 2023 roku (nr-y 3(186) i 4(187).
W postaci pdf można je znaleźć na stronie https://www.debata.olsztyn.pl/ i tam zapoznać się z ikonografią i bibliografią do tego problemu, jaką udało mi się znaleźć. A jeśli żyją jeszcze jacyś „leśni jeńcy” lub ich potomkowie dysponują informacjami na ten temat, byłbym wdzięczny za informacje.

Kontakt mailowy: jpantak@wp.pl.
    * Witold Szumarski  (1946-2017 ) - inżynier leśnictwa po SGGW w Warszawie, magister prawa i administracji po UMK w Toruniu. W Lasach Państwowych przepracował 47 lat. Miłośnik przyrody, społecznik, humanista. Współtwórca Leśnego Arboretum Warmii i Mazur im. Polskiego Towarzystwa Leśnego w Kudypach. Wcześniej był m.in. naczelnikiem gminy w Wielbarku oraz naczelnikiem miasta i gminy w Górowie Iławeckim, potem nadleśniczym tamże. Wtedy go poznałem. Gdy przeszedł do Dyrekcji LP w Olsztynie, a potem (w 1996 roku) do Nadleśnictwa Kudypy, gdzie kierował powstającym Arboretum - zaprzyjaźniliśmy się. Polecam ten uroczy zakątek wszystkim turystom.

Jerzy PANTAK
Zdjęcia: 1-9,11-12 - Maciej i Jerzy PANTAKOWIE, 10 - 10a - Agnieszka ROSZIG (Moje Mazury.pl)

 

Budynek, w którym mieszkał ostatni niemiecki nadleśniczy Otto Krieger, obecnie biuro Nadleśnictwa Kudypy
Sudwa - tablica na mogile jeńców francuskich zatrudnionych w lasach
Szkic obozu na pomniku przed kościołem w Działdowie
Pomnik ku czci jeńców na cmentarzu wojskowym w Olsztynie
Kwatera polskich jeńców na cmentarzu Sudwie
Siedziba Arboretum w Kudypach
Kudypy, zakątek im. Szumarskiego
Tablica o jeńcach w kudypskich lasach
Pomnik na cmentarzu jeńców stalagu IB w Sudwie (po rewitalizacji 2020 r.)
Jakże aktualne memento na płycie nagrobnej cmentarza w Sudwie
Symboliczne mogiły jeńców na cmentarzu w Koczarkach k. Kętrzyna
Symboliczne mogiły jeńców na cmentarzu w Koczarkach k. Kętrzyna

« Powrót do listy